wtorek, 3 listopada 2015

Fanfik: Naleśniki przeznaczenia

Ship: Pricefield (Maxine Caulfield x Chloe Price; Life is Strange)


Minęły trzy miesiące, jednak ja wciąż rozpamiętywałam. Wspominałam wszystkich ludzi, których tak dobrze znałam, a mimo wszystko poświęciłam, by uratować jedną osobę, na której mi zależało. Czy postąpiłam słusznie oddając życia przyjaciół, znajomych i niewinnych za jedno bicie serca? Czy dobrze wybrałam?
Minęły trzy miesiące i udało mi się zacząć nowe życie z kimś, kogo kochałam. Ale jak mogłam być szczęśliwa, żyjąc z przeświadczeniem, że przyczyniłam się do katastrofy? I do tego sama obserwowałam ją z boku?
Usłyszałam za sobą skrzypienie desek i od razu się odwróciłam. Wyglądała cudownie w blasku porannego słońca z potarganymi włosami i łobuzerskim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Jak się czuje moja BatMax? Cholera, trzeba wymyślić nowe przezwiska... - powiedziała, wyciągając mleko z lodówki.
Minęły trzy miesiące od tornada w Arcadia Bay, a zachowywałyśmy się całkiem normalnie. Od tamtej pory ani razu nie rozmawiałyśmy o wydarzeniach tamtego piątku. Jednak najgorsze było dopiero przede mną.
Żałujesz?
Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Po tych wielu miesiącach radzenia sobie z utratą bliskich, wciąż nie potrafiłam powiedzieć, czy dobrze wybrałam. Nie potrafiłam nawet udawać, że mój wybór był słuszny.
- Ziemia do Max! Wiem, że jestem boginią seksu i cholera wie, czego jeszcze, ale trochę za długo mi się przyglądasz. Wszystko w porządku? - Chloe pomachała mi dłonią przed oczami.
Zdobyłam się tylko na sztuczny uśmiech.
- T-tak. Może zrobię śniadanie?
Musiałam zająć czymś myśli. Nie miałam ochoty wracać do tego tragicznego dnia, ale udawanie, że wszystko jest w porządku stawało się coraz trudniejsze.
Chloe podeszła do mnie i objęła mnie od tyłu, opierając brodę na moim ramieniu.
- Wiem, że to było dla ciebie... traumatyczne - wyszeptała, a ja na chwilę wstrzymałam oddech. Nie teraz.
- To nie...
- Przecież widzę, że zachowujesz się dziwnie. - Tylko nie to. - Żałujesz?
Tego właśnie się bałam. Odwróciłam się do niej przodem, ale to i tak było bez sensu. Nie wiedziałam, co jej powiedzieć. Że tęsknię za niektórymi osobami? Że uratowałam Kate tylko po to, by zabrało ją tornado? Że brakuje mi Joyce? Że chciałabym porozmawiać z Warrenem?
- Och, Max. - Chloe podeszła do mnie i mocno mnie objęła. Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu.
Po prostu zamknęła mnie w uścisku, a ja przestałam hamować szloch i pozwoliłam łzom płynąć. Nie wiem jak długo tak stałyśmy w objęciach, ale poczułam się trochę lepiej.
- Dobra, Mad Max, czas ogarnąć dupę i żyć dalej. Potraktuj to jak "no cóż", a nie "co by było gdyby". Pamiętasz?
Oczywiście, że pamiętałam. Udało mi się nawet uśmiechnąć na wspomnienie naszej pierwszej od dłuższego czasu wspólnie spędzonej nocy.
- Tak btw to słyszałam coś o naleśnikach.
- Chloe...
- Co tam, Maxie?
- Kocham cię.
Chloe spojrzała mi głęboko w oczy i złapała mnie za rękę.
- Ja ciebie też - wyszeptała, po czym delikatnie przyciągnęła mnie do siebie, by złożyć na moich ustach pocałunek.
Uwielbiałam te chwile, gdy lekko muskała moje usta swoimi. Był to nasz taki mały rytuał.
- Maxie...
- Co tam, Che?
- Jestem głodna.
- Ale tak z rana? W kuchni? Chyba nie jestem na to gotowa...
- Zrób mi naleśnika, debilu.
Przyjrzałam jej się dokładnie i wybuchnęłam śmiechem. Nie miała zamiaru mi odpuścić, ale było to na swój sposób urocze.
- Naleśnik raz dla bogini seksu i cholera wie, czego jeszcze!
- I takie podejście to ja rozumiem!
Chloe ma rację. Podjęłam decyzję, a jedyne co się teraz liczy to przyszłość. Nasza przyszłość. Profesor Price i Doktor Max na pewno znajdą jakieś ciekawe zagadki do rozwiązania. W końcu jesteśmy piratami!
_______________________
Hej, wszystkim! Wracam po dłuższej chwili przerwy z fanfikiem do jednej z moich ulubionych gier, czyli Life is Strange. Oryginalne zakończenia mnie zniszczyły, więc musiałam dodać coś od siebie. Mam nadzieję, że dobrze oddałam charaktery postaci. ;___;
Być może będzie tego więcej, ale nic nie obiecuję~
Los... pojawi się... za jakiś czas. Zaczęłam już prace nad kolejnym rozdziałem, ale nie ukrywam, że idzie mi to trochę jak krew z nosa.
Macie tu takiego ładnego gifa na pocieszenie:

Pricefield forever

A TU możecie obejrzeć wszystkie epizody u Tivolta. Polecam.

3 komentarze:

  1. Słodkie to było. Łamiące troche serce, ale słodkie. Myślę, że fajnie oddałaś charktery Max i Chloe :) orginalne zakończenie też mi złamało serce ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie kontynuacja?

    OdpowiedzUsuń