środa, 26 sierpnia 2015

One shot: Ukochane i znienawidzone

W ramach rekompensaty za brak czwartego rozdziału przedstawiam one shota. I do tego yuri (miłość damsko-damska dla nie wtajemniczonych). A wszystko zaczęło się od TEGO. Polecam.
_______________________________________
- Nienawidzę Poznania – zaczęłam w progu, a on tylko się odsunął i wpuścił mnie do środka.
To dziwne. Mam szesnaście lat, a latam po mieszkaniach osiemnasto- i dziewiętnastolatków. Cóż, przynajmniej rodzice nie przychodzili o dziewiątej, by przerwać imprezę przy soku jabłkowym i żelkach. Uwielbiałam słodkie rzeczy. Szczególnie lody truskawkowe, cukierki brzoskwiniowe i sok jabłkowy.
- Czyli że okazała się paszczurem, który jara jak smok i pije niczym wielbłąd po dwóch tygodniach tułaczki po pustyni, nieprawdaż? – Zamknął za mną drzwi, po czym zaczął przeszukiwać szafki w poszukiwaniu cukru. Wiedział jak mnie pocieszyć.
- Gorzej – odparłam. – Zerżnęła mnie jak świnię.
Przypominał karpia z tymi otwartymi ustami. Przynajmniej miałam niezły widok. Jedyną sympatyczną rzecz tego dnia.
Nie zadawał zbędnych pytań. Kiedy wyszedł z szoku, postawił przede mną cały karton soku jabłkowego oraz szklankę i zajął miejsce naprzeciw mnie. Czekał. A ja byłam gotowa mu wszystko opowiedzieć.
Od pewnego czasu byłam zainteresowana mangą i anime, jednak to książki odgrywały znaczącą rolę w moim życiu. Coś nie wyszło? Lekka komedia. Chęć na fantazje? Erotyk. Pobudzić wyobraźnię? Fantasy.
Jednak przyszedł czas, gdy książki stały się dla mnie nieosiągalne. Głównie na polu finansowym, bo rodzice uznali, że nie mam życia. Zaczęłam szukać innego rozwiązania. I oto się pojawiło w najmniej oczekiwanym momencie: opowiadania.
Chciałabym powiedzieć, że zaczęło się niewinnie, lecz byłoby to kłamstwem. Może nie czytałam od razu utworów z kategorii BDSM, ale sceny erotyczne występowały. Męsko-męskie sceny erotyczne. O dziwo, spodobało mi się.
Chociaż moje początki z amatorską twórczością mogłyby być ciekawe, to nie one są głównym przedmiotem tej historii. Kiedyś ją opowiem. Może zacznę inaczej? Jednak teraz istotniejsze jest to, jak dostałam się do Poznania i co się tam wydarzyło.
A wydarzyło się sporo.
Przeglądając sieć w poszukiwaniu jakiegoś dobrego opowiadania, natknęłam się na Snays. Nie miałam żadnych oczekiwań względem tego bloga: pewnie kolejne fantazje napalonej nastolatki. Nic ciekawego.
Nie tym razem.
Dane mi było przeczytać najbardziej powalone opowiadanie, jakie kiedykolwiek czytałam. Facet lata po mieście i gada z wytworem własnej wyobraźni, by na koniec znaleźć się w psychiatryku, po czym odkryć, że wytwór wyobraźni był nim. Mózg rozjebany.
Nie odstraszyło mnie to. Jestem skłonna nawet przyznać, że mnie zaintrygowało. Osoba, która stworzyła taką historię musiała być naprawdę interesującą personą. Tak właśnie zaczęła się moja fascynacja.
Od tamtego momentu zaglądałam na bloga z uporem maniaka. Czytałam wszystkie opowiadania, które powstawały, a pomysł na jedno sama podrzuciłam autorce. Jakby tego było mało, opublikowała je i szybko stało się jednym z moich ulubionych.
Potem historii pojawiało się coraz więcej, wygląd witryny zmieniał się niejednokrotnie. Podobnie jak styl autorki. I jej podejście do czytelników.
Pewnego wieczoru, gdy już miałam iść spać, dostałam od niej wiadomość. Przez kilka godzin pisałyśmy. Powstał nawet wiersz!
Jednak po dłuższym czasie przestało nam to odpowiadać. Pragnęłyśmy się spotkać, porozmawiać w prawdziwym życiu, zobaczyć się na żywo. Jednak był pewien problem: mieszkałam w Warszawie, ona w Poznaniu. Bilety na pociąg pozostawały dla nas nieosiągalne.
Aż pewnego dnia moja mama dostała kwiaty. Piękny bukiet z prośbą o mój przyjazd do Poznania. Zaledwie tydzień później byłam w drodze do obcego mi miasta i pędziłam na spotkanie z nieznajomą. Wszystko mogło pójść nie tak. A co jeśli okazałaby się kimś zupełnie innym? Jeśli by mnie nie polubiła? Uznała, że nie jest w stanie mnie ugościć? Byłam przerażona!
Do czasu aż zobaczyłam ją na peronie. Wyższa i starsza ode mnie dziewczyna z papierosem w ustach. Opanowana. Na mój widok tylko delikatnie się uśmiechnęła…
- Więc co poszło nie tak? – wypuścił dym z ust, nie spuszczając ze mnie wzroku.
Obracałam w palcach nakrętkę i udawałam, że pochłania to całą moją uwagę. Trochę się bałam opowiadać dalej. Wiedziałam, że pewnie by zrozumiał i posłużył mi radą, jednak… A kij z tym. Kontynuowałam.
Złapała mnie za rękę i ciągnęła za sobą przez całą drogę do jej mieszkania. Przy tym rozmawiałyśmy o pierdołach, ale rozmowa się kleiła. Dobry znak.
Jej azyl był zdecydowanie czystszy niż się spodziewałam: blat dokładnie wytarty, poodkurzane, pajęczyn brak, okna umyte… Przygotowała się na mój przyjazd czy tak było na co dzień? Postanowiłam, że ją o to zapytam, ale propozycja ryżu z warzywami skutecznie odciągnęła moją uwagę od czystości. Zamiast tego doprowadziła mnie do takiej euforii, że nie mogłam usiedzieć.
- Ej, Shiro, bo masz taki fajny kaloryfer. Da się tu kogoś przywiązać? Masz może jakąś linkę albo coś? Mogłybyśmy sprawdzić…
Może nie wyszłam wtedy na zbyt inteligentną osobę, ale strasznie mnie to zainteresowało. Po co miałam się kryć z moją zboczoną naturą? Wszyscy uwielbiali tę stronę mojego charakteru. Chyba.
Nie doczekałam się odpowiedzi.
- Shiro, a może byśmy odegrały którąś ze scen z „Pięćdziesięciu twarzy Greya”? Tylko tych książkowych. Film był słaby. W połowie mi się znudził i musiałam włączyć pornola, bo nie doczekałam się scen łóżkowych i tych niekoniecznie w sypialni. A może byś mnie tak zgwałciła, co?
Gadałam od rzeczy, ale byłam tak podniecona tamtym spotkaniem, że przestałam zwracać uwagę na moje słowa. Uwolniłam myśli.
- Klep mnie jak świnię. Wiesz, że to lubię.
Moje głupie teksty towarzyszyły każdej kolejnej łyżce ryżu. Przestraszyłam się, że ją zirytowałam, ale niedługo potem leżałam z nią w jednym łóżku. Już prawie spałam, gdy nagle:
- Kacu, co robimy? 
Serce zabiło mi mocniej. Wiedziałam, czego chcę, ale nagle słowa, które wypowiadałam niecałą godzinę wcześniej nie chciały mi przejść przez gardło. Odwróciłam się do niej przodem i czekałam na rozwój wypadków.
Przysunęła się do mnie i delikatnie przeczesała moje włosy. Uwielbiałam to. Z niecierpliwością czekałam na więcej, które nadeszło szybciej niż się spodziewałam. Szybko pokonała dzielące nas ostatnie centymetry i...
Na chwilę przerwałam opowieść, by nabrać powietrza. Zapiekły mnie policzki.
Pocałowała mnie. No, może nie był to taki prawdziwy pocałunek; tylko delikatnie musnęła moje usta... Jednak ten drobny gest  dał mi nadzieję i pobudził bardziej niż nawet najlepszy film porno.
Powtórzyła go. Raz za razem jej usta muskały moje, a ja z każdym kolejnym chciałam więcej i więcej.
I wtedy poszła dalej.
Tym razem był to prawdziwy francuski pocałunek. Nie miałam zielonego pojęcia jak się zachowywać, ale ona powoli i bardzo delikatnie mnie uczyła. Chyba nie za bardzo mi wychodziło, ale nie poddała się. Wciąż próbowała aż poczułam, że idzie mi całkiem nieźle. Chyba też to zauważyła.
Nasze języki tańczyły ze sobą, a ja wreszcie zaczęłam czerpać z tego przyjemność. Smakowała papierosami i - chociaż ich nienawidziłam - nie przeszkadzało mi to. W pewnym sensie było to nawet podniecające...
- Shiro... - jęknęłam, gdy ugryzła mnie w język.
To było kompletnie niespodziewane i przez chwilę bałam się, że zrobiłam coś nie tak. Jednak w tym momencie nasze usta ponownie się złączyły w zupełnie innym pocałunku. Był zaborczy. Pełen pożądania. 
Objęła mnie w pasie i już po chwili zacisnęła dłonie na moich pośladkach, nie przerywając pocałunku. O tak, już dawno chciałam to poczuć.
Wtedy niespodziewanie przestała i spojrzała na mnie. Chociaż nie widziałam dokładnie jej twarzy, byłam w stanie stwierdzić, że jej oczy lśnią z pożądania. I że lśnią właśnie dla mnie.
Położyła chłodne dłonie na moich zakrytych cienką koszulką piersiach, a ja jęknęłam i odwróciłam głowę w bok. Bardzo powoli masowała moje piersi, gdy musnęła palcem stwardniały sutek. Zamknęłam oczy, kiedy go pocierała, nie zaprzestając masażu. Znów jęknęłam.
Moja reakcja musiała być dla niej czymś w stylu zgody na dalsze działanie, bo gwałtownie podciągnęła moją koszulkę i zaczęła naprawdę mocno zabawiać się moimi piersiami. To zaciskała, to rozluźniała palce, a ja przestałam się hamować i myślałam, że zaraz zacznę krzyczeć. Ale nie chciałam, by przestała. Podobała mi się dzika strona mojej idolki.
Pochyliła się nad moimi piersiami i polizała jeden z moich twardych sutków, a ja odrzuciłam głowę i westchnęłam głęboko, wplatając palce w jej potargane włosy.
- N-nie przestawaj, Shiro – wymamrotałam. Byłam zaskoczona, że ciągle potrafię mówić.
Zaczęła nadgryzać moje sutki, a ja myślałam, że już nie dam rady. Była naprawdę agresywna, ale podniecało mnie to. Moje jęki szybko zaczęły przeplatać się z jej imieniem. Coraz ciężej mi się oddychało, gdy muskała językiem mój sutek, a drugi pocierała palcami.
Niemalże zerwała ze mnie koszulkę i odrzuciła ją koło łóżka, intensywnie się we mnie wpatrując. Uśmiechnęła się i nie odrywając ode mnie wzroku, potarła moje krocze. Jęknęłam głośno.
Nie opierałam się, gdy figi ze Snoopym wylądowały na podłodze, a ona rozchyliła moje nogi. Dotknęła delikatnie mojej łechtaczki, po czym we mnie weszła. Krzyknęłam. Co innego mogłam zrobić?! Chciałam ponownie złączyć nogi, ale uniemożliwiła mi to.
Dalej dotykała moich okolic intymnych, a ja nie mogłam normalnie oddychać, bo za każdym razem z moich ust wydobywał się jęk. Kompletnie nad sobą nie panowałam. Za to jej palce zbliżały się coraz bardziej do mojego wnętrza.
- Kochanie – wyszeptała, pochylając się nad moją szyją.
Wciąż pieszcząc moje okolice intymne, złożyła pocałunek na moim karku. Dosyć bolesny pocałunek. Ugryzła mnie mocno i niespodziewanie tak, że znów krzyknęłam. Tym razem z bólu. Jednak tak skutecznie przygwoździła mnie do łóżka, że nie mogłam się ruszyć. Po chwili ugryzła mnie raz jeszcze w tym samym miejscu. Bolało jak cholera, przez co ponownie podniosłam głos. Nie poruszyłam się. Polizała mój kark i ponownie skupiła na sprawianiu mi rozkoszy. 
- Nie pozwól sobie samej się we mnie zakochać — szepnęłam. 
- A tobie... we mnie? — spytała cicho.
- Jeszcze bardziej? 
Gwałtownie wsunęła we mnie palec, a ja jęczałam przy każdym – nawet najmniejszym - ruchu. Wsuwała go coraz głębiej, a ja szczytowałam raz za razem. Przy czwartym przestałam liczyć. Dołączyła drugi palec, a ja myślałam, że eksploduję. Jakby tego było mało, wróciła do pieszczenia językiem moich sutków. Pozwalałam jej na wszystko.
Do następnego dnia miałam za sobą mnóstwo pierwszych razów. Pierwszy raz pojechałam do innego miasta sama. Pierwszy raz spotkałam się z kimś z Internetu. Pierwszy raz poznałam mojego ulubionego autora. Pierwszy raz się całowałam. I pierwszy raz uprawiałam z kimś seks.
Pierwszy raz się zakochałam.
I pierwszy raz poczułam się naprawdę źle, gdy musiałam wracać.
- Ej, Katsu – spytał, gdy wypiłam kolejną szklankę soku jabłkowego. – Dlaczego nienawidzisz Poznania?
Tak naprawdę to Poznań mi się nawet podobał. Może nie tak jak Praga czy Rzym, ale miał swój urok. Jednak coś innego sprawiało, że wywoływał negatywne emocje.
- Bo nie mogę tam zamieszkać.
I wtedy przypomniałam sobie smak papierosów. Blizna na karku delikatnie zapiekła. Chyba jednak trochę pokochałam Poznań.
„Nie pozwól sobie samej się we mnie zakochać.”
„A tobie… we mnie?”
„Jeszcze bardziej?”
Już za późno. Jestem w tobie zakochana po uszy, Shiro.

AKTUALIZACJA: opowiadanie uzupełnione o scenę erotyczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz